Menu1

Opisy ciekawych doświadczeń

„MARTWA WODA”, „ŻYWA WODA”

            Kilka lat temu można było kupić w handlu bazarowym nieatestowane urządzenia, które były szczególnie modne w niektórych środowiskach. Były to przyrządy do wytwarzania „martwej” i „żywej” wody. Podobnie jak inne tego typu środki, miały być one cudownie skuteczne przy leczeniu niemal wszystkich dolegliwości...

            Zasadnicza część urządzenia miała kształt plastikowej pokrywki wypełnionej od wewnątrz masą gipsową, do której doprowadzony był przewód elektryczny zakończony wtyczką. W pokrywce osadzone były dwie elektrody z płaskownika z nierdzewnej blachy stalowej. Pokrywkę należało nałożyć na słoik napełniony zwykłą wodą wodociągową tak, aby zanurzyć w wodzie obie elektrody. Przedtem jednak, na jedną, specjalnie oznakowaną elektrodę należało nałożyć dołączony do zastawu woreczek z tkaniny brezentowej. Po włączeniu wtyczki do sieci i kilkunastu minutach trwania procesu zawartość naczynia silnie się rozgrzewała, zaś woda zawarta w słoiku stawała się biaława, mętna i wydzielała mydlany zapach. Proces należało przerwać, elektrody wyjąć, a zawartość woreczka należało szybko przelać do osobnego naczynia - był to klarowny, żółtawy roztwór o ostrym, żrącym zapachu. Oba opisane płyny miały mieć rzekomo cudowne wręcz właściwości lecznicze. Białawą, mętną ciecz („martwą wodę”) należało pić, natomiast żółtawą cieczą („żywą wodą”) należało się nacierać (być może autorowi coś się pomyliło, nie sądzę jednak, aby wyniki kuracji przez to się zmieniły. Wiara czyni cuda).

            Jeśli ktoś zada sobie trud rozkruszenia gipsowego wypełnienia, bez trudu może znaleźć szeregowo podłączony do przewodu zasilającego niewielki element elektrotechniczny. Jest to oczywiście dioda prostownicza. Całe urządzenie jest więc elektrolizerem zasilanym prądem tętniącym jednokierunkowym, o napięciu szczytowym ok. 310 V. Na nieosłoniętej elektrodzie zachodziła oczywiście redukcja wody:

 2 H2O  +  2 e  -->   H2  +  2 OH    (–)    (katoda)

 Można zaobserwować, że powierzchnia elektrody pokrywa się małymi pęcherzykami gazu, wodoru. Bez trudu można wykazać za pomocą wskaźnika pH alkaliczny odczyn płynu wewnątrz naczynia. Mętny osad powstaje na skutek strącania się zasadowych soli wapnia i magnezu zawartych w wodzie wodociągowej, np.: 

2 Mg2+  +  3 OH  +  HCO3   -->   Mg2(OH)2CO3  +  H2O

 Na elektrodzie będącej anodą zachodzić może wiele procesów. Oprócz elektrolizy wody, anodowemu utlenianiu - korozji ulega materiał elektrody. Pomimo, że elektroda wykonana jest ze stali nierdzewnej, to przy napięciu ponad 300 V (!) utleniane zostaje nie tylko metaliczne żelazo, ale i praktycznie wszystkie dodatki zawarte w stali nierdzewnej, w tym chrom, mangan i wanad 

 2 Cr  +  7 H2O  -->   Cr2O72–  +  14 H+  +  12 e     (+)    (anoda)

 Płyn zawarty w woreczku jest więc kwaśny (użyć papierka uniwersalnego), wydziela zapach chloru pochodzącego z utlenienia jonów chlorkowych zawartych w wodzie wodociągowej, jest żółty (obecność Fe3+ potwierdzić dodając rodanku amonu NH4SCN), ale równocześnie zawierać może znaczne ilości związków chromu +6. Jeśli zważyć, że związki chromu znajdują się na czołowym miejscu na liście substancji rakotwórczych, to jest oczywiste ryzyko, jakie niesie ze sobą stosowanie tego urządzenia! W płynie anodowym można również wykryć obecność kationów Ni2+. Kroplę roztworu należy nanieść na bibułę zaimpregnowaną uprzednio roztworem Na2HPO4 oraz alkoholowego roztworu dwumetyloglioksymu i wysuszoną. Na środek plamy badanego roztworu dodać kroplę wody amoniakalnej. Powstaje różowa obwódka soli niklu. W tych warunkach nie przeszkadzają jony żelaza. Wykrycie chromianów może być kłopotliwe. Przeprowadzając reakcję z benzydyną należy starannie usunąć jony żelaza, które mają również właściwości utleniające. Dokładny opis można znaleźć w odnośniku literaturowym. Test nadtlenkowy najczęściej daje wynik niepewny.

 Rozważania nieco poważne...

            Trudno się więc dziwić, że urządzenie nie ma atestu sanitarnego. Można natomiast dziwić się, dlaczego nie są karane osoby trudniące się wytwarzaniem i sprzedażą tych urządzeń! Prócz oczywistej szkodliwości produktów oraz zagrożenia porażenia prądem, należy uwzględnić szkody wynikłe z odwoływania się do rzekomej „cudowności”, nawiązującej do dziecięcej wiary w bajki o „żywej wodzie” przywracającej życie, zdrowie i młodość. Ilu ludzi uległo tej złudzie i zaniechało np. rutynowego leczenia, co doprowadziło do nieuleczalnego zaawansowania nieleczonej choroby? Jak dziwić się prostym ludziom, że zabezpieczają się np. przed szkodliwym promieniowaniem TV*,

 *Szkodliwość TV jest o wiele większa, niż wytwarzane przez odbiornik TV promieniowanie związane z wysokim napięciem przyspieszającym wiązkę elektronów. Wynika ona z przyzwyczajenia do biernego pochłaniania ogłupiających treści programów serwowanych przez władze TV, dla których jedynym miernikiem jest pieniądz i oczekiwania najmniej wybrednych ale najliczniejszych kręgów odbiorców programu. Dla odbiorców nieco bardziej ambitnych władze TV zarezerwowały czas po godz 24-tej... Próbkę wartości konkursów nadawanych w telewizji przez cały dzień można znaleźć na stronie:
http://www.zajaczek.pnet.pl/obrazki/milionerzy.jpg
podkładając pod odbiornik sprzedawane przez przedsiębiorczych handlarzy muszle z Morza Czarnego mające takie rzekomo właściwości? W tzw. „elitach intelektualnych” nagminna jest wiara w horoskopy i inne „cudowne” środki w rodzaju wkładek do butów, które leczą „102 dolegliwości”, lub w programy telewizyjne w których osoba wtajemniczona, za pośrednictwem TV (na odległość, bez jakiegokolwiek kontaktu!) „magnetyzuje(?) wodę” (koniecznie nie gazowaną!, koniecznie w plastikowej butelce! Tu brzydkie podejrzenie: czyżby interes z producentami takiej wody mineralnej?). Doszło do tego, że autor wręcz obawia się publicznie wyznać, że w horoskopy nie wierzy! Niestety nie podzielam także powszechnego mniemania, że taka wiara jest jedynie zabawą i żartem. Jest to w najczystszej postaci wiara w zabobony obiegowo przypisywana ludziom średniowiecza. Aż dziw, jak wielu ludzi Wierzących nie wstydzi się podobnych praktyk! Nie można dziwić się tylko tym, którzy pozostali bezradni wobec nieszczęścia, gdy zawiodły wszystkie inne środki...

 Należy tu jednak zachować umiar: jest wiele zjawisk, które nie mając racjonalnego wyjaśnienia, są jednak obiektywnymi faktami. Chociażby coraz powszechniej uznawane metody różdżkarskie. Szkoda, że tak wielu przedstawicieli Nauki wykazuje alergiczne wręcz reakcje na podobne fenomeny i odmawia zajmowania się nimi. Uniemożliwia to chociażby bezsporne udowodnienie fałszerstwa i pozostawia problem bez jednoznacznego rozstrzygnięcia.

 LITERATURA

N.Tananajew.  „Analiza kroplowa”.  PWN, Warszawa 1956. s.76. [Wykrywanie chromianów]

Tomasz Pluciński tomek@chemik.chem.univ.gda.pl

Praca wpłynęła do ChemFana: 2000-02-16

Menu2