Fot. 1 Stefan Sękowski, dnia 12.09.2012 (Fot. Krzysztof Kleszcz)
Krzysztof Kleszcz: Czy czytelnicy w dalszym ciągu kontaktują się z Panem?
Stefan Sękowski: Tak. Mam dwóch czy trzech, którzy już dawno skończyli studia i jeden jest lekarzem […], drugi jest po Akademii Górniczo-Hutniczej. Mamy kontakty towarzysko – wspomnieniowe, oczywiście nie są to kontakty służbowe, a prywatne wspomnienia. Lekarz, którego znam od 15 lat, poszedł na medycynę ucząc się chemii z moich książek, co jest bardzo przyjemne i zawsze zwraca się do mnie „panie profesorze”, a ja nie jestem profesorem (śmiech)
KK: Czy ma Pan jakieś sygnały o tym, że młodzi pasjonaci chemii nadal sięgają po Pańskie książki?
SS: Nie, przyznam się, że byłem bardzo zawiedziony, bo jeszcze 6-8 lat temu były wznowienia, a teraz wszystkie wydawnictwa całkowicie tego zaniechały. Sprowadzają gotowe z zagranicy. […] Wydawnictwa Naukowo-Techniczne wydały 15 nakładów „Galwanotechniki domowej”. To szło jak woda, wszyscy byli bardzo zadowoleni; chciałem to unowocześnić, zmienić rysunki, powiedzieli że nie, że nie są tym zainteresowani. 15 wydań było!
Potem książki wydane przez Wydawnictwo Naukowo-Techniczne i Wydawnictwo Szkolne, to były niektóre po 6-8 wydań, to były ciekawe doświadczenia, łącznie 13 wyszło książek. Niestety, liczyłem, że właśnie na starość będę mógł coś unowocześnić, ale całkowicie się ten rynek załamał.
KK: Ale to też może w dużej mierze wynika z tego, że kiedy zaczynał Pan pisać te książki, powiedzmy w latach 60-tych i 70-tych, nie było wtedy jeszcze Internetu, a teraz internet, niestety, jest?
SS: Tak. Jest mi bardzo przykro, bo z chęcią bym włożył trochę pracy. […] Ta wiedza się nie starzeje, tylko atrybuty i elementy do doświadczeń, ale wiedza pozostaje ta sama.
KK: […] Moje zdanie jest takie, że internet jest co prawda łatwiej dostępny, ale wiedza jest w nim jednak mniej wartościowa.
SS: […] Z Internetu można poszczególne wiadomości ściągnąć, ale - powiedzmy - nie można opracować jakiegoś problemu korzystając tylko z Internetu.
Fot. 2 Stefan Sękowski, dnia 12.09.2012 (Fot. Krzysztof Kleszcz)
KK: Czy miał Pan jakieś trudności z wydawaniem książek, z powodu konieczności np. stosowania żrących czy trujących odczynników?
SS: Nigdy nie miałem. […] We wszystkich wydawnictwach była dydaktyka. Starałem się możliwie […] [sugerować] przeprowadzanie doświadczeń pod okiem rodzica powiedzmy czy coś, poza tym nie podawałem przepisów na materiały wybuchowe. To sobie z góry sam narzuciłem taką dyscyplinę, bo później w Młodym Techniku, jak już on zmienił wydawcę, nie było najmniejszych problemów, ale ja miałem moralny swój obowiązek, żeby tych rzeczy nie dawać. I tak samo cyjanki, które są podstawą galwanotechniki – niestety, na okrągło: musisz poniklować, bo pomiedziować stali nie można bezpośrednio (bo miedź osadza się kontaktowo), normalnie wszystkie tego typu procesy są cyjankowe, więc tutaj ponikluj, a dopiero potem pomiedziuj, a cyjankowych nigdy nie podawałem. To znaczy, ogólnie, że są takie przepisy, ale nie doświadczenia.
KK: Czy kiedy zaczynał Pan pisać książki, w latach 60-tych czy 70-tych, było trudniej o odczynniki niż np. w latach 90-tych czy obecnie?
SS: Obecnie wszystko jest dostępne, jeśli się ma pieniądze. W sąsiednim budynku jest moja dobra znajoma, która prowadzi sprzęt laboratoryjny i jeśli ma się pieniądze to wysyłkowo można zamówić wszystko, kolbę destylacyjną, chłodnicę taką czy siaką, wkraplacze, wszystko. A te rzeczy były niedostępne zupełnie w latach 60-tych, bardzo było trudno. I dlatego nagrodami najczęściej był sprzęt laboratoryjny i odczynniki oczywiście, już nie mówiąc o azotanie baru, który był konieczny do sztucznych ogni przed świętami (śmiech).
[…]
KK: Czy miał Pan coś w rodzaju swojego laboratorium, w którym sprawdzał Pan doświadczenia opisywane później w książkach?
SS: Miałem takie mini laboratorium w swoim domku kempingowym. Nigdy nie dałem opisu doświadczenia, dopóki sam go nie zrobiłem u siebie. Oczywiście w innej skali często to robiłem, ale wszystkie doświadczenia, które były podane, były wcześniej u mnie [sprawdzone]. Potem przy wznowieniu już później drugi raz tych samych nie musiałem robić, bo znałem to.
KK: A która z książek wywarła szczególne zainteresowanie czytelników?
SS: No proszę Pana, przypuszczam że „Galwanotechnika [domowa]”, skoro było 15 wydań. 15 wydań było! [Także] „Pierwiastki w moim laboratorium”. Zdawało mi się, że będą trudności, ale odwrotnie – sami czytelnicy mi sugerowali, z czego coś można zrobić, i pierwiastki w moim laboratorium też doczekały się, nie wiem, ośmiu czy dziesięciu wydań.
KK: A która z książek jest szczególnie ważna dla Pana? Też galwanotechnika?
SS: Proszę Pana, dla mnie jest ważna książka „Z laboratorium w szeroki świat”, którą napisałem razem z żoną. Żona jest humanistką i ona dała rys jakby humanistyczny, emocje ludzkie przy tworzeniu, i książka „Z laboratorium w szeroki świat” była nagradzana w dwóch wydawnictwach – w „Naszej Księgarni” i była nagroda Brunona Winawera. I to jest książka, w której chemia łączy się […]. Poza tym żona wprowadziła całą dydaktykę, dialogi […]. I „Z laboratorium w szeroki świat” to jest książka, która bardzo, że tak powiem, utkwiła nam; ja jeździłem i robiłem reportaże i w domu tutaj opracowywaliśmy rozmowy, prawda, no żona jest humanistką, a ja chemikiem i ta współpraca bardzo dobrze nam poszła i razem dostaliśmy nagrody.
Fot. 3 Aleksandra Sękowska i Stefan Sękowski, dnia 12.09.2012 (Fot. Krzysztof Kleszcz)
[…]
Prawie nie ma [książek z doświadczeniami chemicznymi]. Chodzę po księgarniach, ostatnio znalazłem tylko „Dwadzieścia doświadczeń z roślinami”. Przyznam, że nigdy się tym nie zajmowałem, ale po prostu staram się śledzić czy coś się na rynku ukazuje. Minimalnie. Nic nowego nie widziałem. Jeszcze lat temu pięć, sześć, na początku XXI wieku ukazały się niemieckie książki, bardzo źle tłumaczone, z dużymi błędami, i tam właśnie [były] doświadczenia z mąką, doświadczenia z kitem, takie bardzo proste [doświadczenia], ale [te książki] też znikły i też ich nie ma. Także, co dzisiaj młodzież czyta nie wiem. Chciałbym zrobić „krucjatę” (śmiech), żeby wznowić te książki z serii „Chemia dla Ciebie”, z tym że bardzo dzisiaj trudno [to zrobić], bo rynek wydawniczy jest bardzo nasycony i - to co Pan już wspomniał – internet. Jak potrzebuje [coś] chłopak to sięga do Internetu i po co mu książka, tak?
[…]
KK: Gdyby Pan miał jeszcze raz napisać jakąś swoją książkę, taką która już była, to czy dodałby Pan coś, czy jakieś doświadczenie może usunął z jakiegoś powodu?
SS: Proszę Pana, gdybym mógł i było zapotrzebowanie, to z moim zaprzyjaźnionym lekarzem, nawet rozmawiałem z nim, [napisalibyśmy] „Człowiek jako laboratorium fizykochemiczne”. On mi bardzo pomagał jak pisałem np. o dializie, on jest specjalista nefrolog, nerki prawda, bardzo mi pomagał jak opisywałem hemoglobinę, i on tak wspominał, że dobrze by było gdybyśmy razem kiedyś napisali „Człowiek jako fabryka chemiczna, fizykochemiczna”, i to mnie by bardzo interesowało. Poza tym, jakby coś dało się wznowić… Bo medycyna tak idzie do przodu i tyle jest dzisiaj nowych zagadnień związanych z trawieniem, dlaczego coś jest łatwo strawne, a coś ciężko strawne; działanie leków, to jest dżungla i tutaj właśnie chemik z lekarzem, uważam że na spółkę mogliby tutaj coś ciekawego [dokonać], właśnie żeby to było ciekawe, nie nudny wykład, ale ktoś zjadł coś, grzyb powiedzmy, i potem ta wymiana nerek, a dlaczego to, a dlaczego tamto. Nie wiem, jakbym dożył, to z chęcią bym się czegoś takiego podjął. […]
Fot. 4 Krzysztof Kleszcz i Stefan Sękowski, dnia 12.09.2012 (Fot. Krzysztof Kleszcz)
Pytania od osób z listy dyskusyjnej ChemFan:
KK: Ja jestem najbardziej ciekaw, jak Pan Sękowski widzi zmianę jaka zaszła w postrzeganiu chemii. Kiedyś chemia kojarzyła się z postępem i nadzieją na wytworzenie czegoś nowego, co poprawi jakość życia. Obecnie chemia to samo zło: dopalacze, terroryści, efekt cieplarniany, zmiany klimatu, dioksyny itd. W związku z powyższym, szanse młodych chemików na poszerzanie wiedzy praktycznej znacząco zmalały, bo zdobycie odczynników graniczy z cudem, a jak już ktoś wykonuje coś we własnym domowym laboratorium, to naraża się na poważne konsekwencje, no bo znów chemia to dopalacze, terroryści itd.
SS: Proszę Pana, ja bym nie był tak pesymistyczny, przez to że dzisiaj jest dużo łatwiej zdobyć zarówno odczynniki, jak i szkło laboratoryjne; uważam że właśnie dzisiaj młodzież może i powinna, jeżeli ma do tego zamiłowanie, eksperymentować, a kierunki, to dzisiaj weźmy chociażby tworzywa sztuczne […], trzeba skończyć z tym stereotypem, że chemia to tylko wybuchy, trucie itd. Chemia ma różne oblicza, tak jak moneta ma dwie strony, tak samo i chemia. Dlaczego tylko patrzeć na ten negatywny prawda, że truje. Pestycydy: pestycydy z jednej strony zwiększają nam urodzaj, ale trują pszczoły. Ale nie możemy mówić, że pestycydów w ogóle nie można produkować, tylko produkować, ewentualnie selektywnie je stosować, żeby nie szkodzić chociażby pszczołom. I tak samo, jeżeli chodzi o chemię, uważam że młodzież może i powinna […] uważam że właśnie dzisiaj, młodzież, dzięki temu że jest łatwiejszy dostęp do odczynników i do szkła laboratoryjnego, eksperymentowanie jak najbardziej ma sens, jeżeli ktoś ma do tego zamiłowanie, a zastosowanie chemii i produktów chemicznych jest tak ważne i tak szerokie, żeby właśnie zapełnić te luki, które są między trucizną a lekarstwem. I tutaj uważam, że jest rola dla młodzieży, szczególnie dzisiaj tworzywa sztuczne – przecież to jest pole do popisu.
KK: Czy posługuje się Pan Internetem i czy ma Pan swój adres e-mailowy?
SS: Nie.
KK: I ostatnie pytanie: jaka jest tajemnica Pańskiej długowieczności i dobrej kondycji?
SS: Tryb życia, bo byłem w partyzantce, półtora roku w lesie, ale mi się wydaje że… nie powiem, że nigdy papierosa do ust nie wziąłem albo kieliszka wódki, wszystkiego w miarę. Jeżeli się pali (mój syn już przestał palić), ja paliłem, przestałem palić w wieku koło czterdziestki, prawda… Przede wszystkim, żeby coś chcieć, a nie wyciągać rękę tylko do otoczenia żeby dało. Ja powinienem dawać, a jeśli ktoś mnie da, to wtedy jest bardzo przyjemnie. Jeżeli ja jestem mądrzejszy, ale nie chodzi o to żebym ja tutaj się wywyższał, ale powiedzmy […] mam więcej wiadomości, to tymi wiadomościami się powinienem podzielić z młodszymi, od nich wyciągnąć, a nie chwalić się, że jaki ja jestem mądry. I przede wszystkim dawać, a jak najmniej brać. Takie jest moje credo życiowe.
KK: Dziękuję bardzo.
Fot. 5 Autograf Stefana Sękowskiego dla Krzysztofa Kleszcza, dnia 12.09.2012 (Fot. Krzysztof Kleszcz)
Zobacz także: